poniedziałek, 23 marca 2009

Technologia w służbie rugby, czyli laptopy, ekrany i telebimy

Oglądając mecze Six Nations, nie sposób nie zauważyć jak bardzo naszpikowane technologią jest otoczenie boiska oraz ono same. Nie chodzi oczywiście o kamery i mikrofony znajdujące się przy placu gry, chociaż na pewno nie raz przez nasze ekrany przelatuje kamera znajdująca się przy linii bocznej, próbująca nadążyć za pędzacym po skrzydle graczem. Chodzi o to co czasami wygląda nawet na product placement (pojęcie z reklamy oznaczające "przypadkowe" eksponowanie produktów sponsora w programie czy filmie) - laptopy ze znaczkiem Apple'a, notebooki Della, czy też ogromne telebimy na których kibice widzą siebie samych (co powoduje nahalne machanie do kamery kilkudziesięcioosobowych grupek). Aż dziw, że nie są pokazywane ekrany używane przez "video referee" - czyli sędziego technicznego odpowiedzialnego za weryfikację sytuacji na wezwanie sędziego głównego. Wszystkie te narzędzia mają służyć unowocześnianiu i uatrakcyjnianiu naszej ukochanej dyscypliny. Czy to zdaje egzamin ? Czy - posługując się argumentacją sędziów piłkarskich - nie spowalnia to gry, tudzież - tutaj już "beton" PZPN i tym podobnych organizacji - nie zabija to ducha sportu ?

Moim zdaniem - nie. Odkąd pasjonuję się rugby, zwłaszcza tym na najwyższym poziomie (w Polsce najbardziej popularne są chyba kopiarki służące do powielania składów i planów treningowych ;), nie mogę wyjść z podziwu nad tym, jak sprawnie - i co najważniejsze, najczęściej skutecznie - radzą sobie z kontrowersyjnymi sytuacjami sędziowie i ich "wsparcie techniczne". Co najważniejsze, sytuacja analizowana przez sędziego wideo pokazywana jest w tym samym czasie na telebimie dostępnym dla reszty publiczności. Wszystko jawnie i czysto, oraz nadspodziewanie szybko. Warto też wspomnieć że w rugby czas gry nie zależy od widzimisię sędziego, ale grane jest 80 minut + do przewinienia/autu, a na przerwy w grze zatrzymywany jest czas (zapobiega to absurdom typu słynne "8 minut" Polonii Warszawa w 2000 roku). Laptopy i notebooki używane przez kadrę trenerską nie pełnią być może tak istotnej roli jak narzędzia sędziów (do których należy zaliczyć też słuchawkę pomagającą w komunikacji między sędziami, ale to akurat żadna nowość w porównaniu do futbolu), ale nie sposób nie zauważyć jak spokojni na meczach są szkoleniowcy i selekcjonerzy naszej dyscypliny. Prowadzi to, po pierwsze, do wniosku iż rugby nie potrzebuje tematów zastępczych (typu szołmeństwo trenerów czy oprawy kibicowskie) gdyż jest pasjonujące samo w sobie, a po drugie - chyba faktycznie są oni skupieni na analizowaniu przebiegu gry, w czym wydatnie pomaga wspomniany sprzęt.

Tutaj chyba warto skonfrontować powyższe tezy z tym co obserwujemy na naszych boiskach. Pomijając wspomniane żartem kopiarki, naszym sędziom przydałyby się analizy wideo  - widać to po kontrowersjach jakie wywołują po każdej kolejce decyzje sędziów - i to niezależnie od szczebla - mające odbicie w komentarzach na portalach takich jak Rugby.info.pl. Nie zarzucam tu broń Boże słabych umiejętności naszym sędziom, bo kilka razy sam się przekonałem jak błędne były moje odczucia w trakcie gry (chociaż - i tutaj kolejna różnica in plus dla rugby - zawsze respektuje się decyzje sędziego, który tłumaczy co zrobiło się źle). Chodzi raczej o dostarczenie narzędzia które pozwoli graczom nabrać zaufania do arbitrów.

Poniżej, tradycyjnie - wideo. Coś o sędziach:



i troche mniej poważnie ;)



Reklama Na Blogach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz